Sobota zaczęła się pod znakiem pływania. Dziś przecież dzień cardio. Standardowo godzinka pływania w systemie 250 metrów Kraulem i 2250 metrów Żabką.
W ciągu dnia jedzenie było idealne pod to by ogarnąć jeszcze jakieś ćwiczenia. Mimo zakwasów jakie miałem w mięśniach brzucha, postanowiłem rzucić pierwsze wyzwanie Afrodycie :)
Mój pierwszy tydzień wyglądał następująco:
ciężko było, ale jestem zadowolony. Myślałem, że Afrodytę dam radę zrobić to w 45 min, ale mogę mieć pretensje tylko do siebie... źle
robiłem burpee... nie schodziłem ciężarem ciała na podłoże, tylko
zatrzymywałem tułów tuż nad ziemią i powrót ( jak w klasycznym pushup ). To mnie mega wykończyło po pierwszej 50 i stąd były spore przerwy przy
następnych burpee.
W nagrodę po ćwiczeniach, szybko pobiegłem na basen wygrzać się w saunie i jacuzzi :-)
Ciekawe czy jutro dam rade wstać :-)
Dopiero dziś odkryłem Twojego bloga :) gratuluję podjętej decyzji i życzę dużo wytrwałości :) a czasami jak narazie bym się nie przejmował! Spokojnie będzie wszystko dobrze :)
OdpowiedzUsuńMateusz, jestem pod wrażeniem Twoich dokonań. Mam nadzieje, że wytrzymam chodź połowę tego co Ty ;-)
OdpowiedzUsuńPamiętaj, że "druga połowa" leci szybciej :) jestem pewien, że dasz radę :) patrząc na okres przygotowania to nie będzie problemu :)
UsuńDzięki za miłe słowa :) są teraz potrzebne...